poniedziałek, 26 sierpnia 2013

48. W domu

Alice
Dzisiaj ostatni dzień trasy, pierwszy raz byłam w Europie. Najbardziej mi się podobało w Polsce, cudowni ludzie. Pokazywałam się na każdym ich koncercie, aż w końcu skapowali że jestem w ciąży, ale tak czy tak dowiedzieliby się gdybym szła z nim na mieście. Wszyscy się pytali czy chłopiec, a może dziewczynka. Dowiemy się tego pojutrze kiedy pójdziemy do ginekologa. Mam sraczkę na myśl o tym. Ashley się uparł i chce jechać z nami, ja ostatnio go nie poznaje, zachowuje się przynajmniej jak mój mąż. Niech mu będzie, jak mu Andy jebnie to ogarnie swoje żądze.
To wsiadamy w samolot i lecimy do L.A. a ja tak bardzo kocham latać samolotem ze to jest pogrom. A ja muszę siedzieć przy oknie. Z moim lękiem wysokości to najlepiej siedzieć na parterze. Jeszcze Jinxx mi dokuczał leciały teksty typu Alice patrz na to, tylko nie jebnij przez okno. Wyglądało to bardzo zabawnie, po jego drwinach była bomba od Andy'ego, a u mnie beka na cały samolot.
Kiedy samolot lądował, zaczęłam rzygać, jak to ja mam w zwyczaju. Zaraz mój narzeczony dostanie jak dalej będzie się śmiał z moich odgłosów.
Już wylądowaliśmy po raz pierwszy nie mogę ustać na nogach od rzygania. Tragarz mojego ciała mnie ładnie zaniósł do samochodu potem zostawił i wrócił z kotkami w klatce. Wsiadł do samochodu położył mnie na kolanach, wyniósł mnie kiedy podjechaliśmy do domu. Wyrwałam się sama i o własnych siłach doszłam do domu. Uznałam że trzeba odsapnąć i iść spać. Wolnym kroczkiem poszłam do sypialni zdjęłam bluzkę i spodnie, przy tym zostając w samej bieliźnie. Małymi kroczkami zbliżałam się do stóp Morfeusza, aż przerwał to ktoś kogo bardzo dobrze znam. 
- Kochanie idź umyj zęby, ja tu na ciebie czekam - wstałam i szybko pognałam do łazienki. Muszę się nim nacieszyć, po porodzie nie mam nawet o palcówce przez co najmniej trzy miesiące. Kiedy wróciłam Andy leżał również w samej bieliźnie. Szybko wskoczyłam pod kołdrę dopinając się do ust chudzielca. Wpięłam ręce w jego włoski. Andy stanowczym, lecz delikatnym ruchem wrzucił mnie na siebie. W sumie jeździłam konno więc to mi nie robi. Ustami delikatnie zjeżdżałam po brzuchu i wykorzystałam moją nową umiejętność. Odpięłam zamek od spodni zębami, ale NIC WIĘCEJ. Wokalista sprytnie rozbroił zapinki od stanika. Nawet nie wiem kiedy pozbył się bielizny. Bokserki z Batman również poszły w odstawkę. Kiedy z moich ust zaczęły wychodzić dziwne dźwięki drzwi zostały otwarte. Jak zawsze myślimy że to Ashley i patrzymy w stronę drzwi żeby go wygonić, ale tym razem to nie Ashley. Tylko pan i pani Biersack. Szybko zeszłam z mojego mężczyzny.
- Cześć mamo - myślałam ze buchnę śmiechem, on był taki zawstydzony.
- Dzień dobry, pani i panu - Amy krzywo na mnie spojrzała.
- Daruj sobie, już nie jestem PANI tylko, mama. Ale rodzinny uścisk zrobimy, jak się ubierzecie - teraz ja się zawstydziłam a z jednej strony jestem prze szczęśliwa. Wreszcie mogę do kogoś powiedzieć 'Mamo'
Narzuciliśmy ciuchy i jak burze pognaliśmy na dół. Andy rzucił się w ramiona Amy, zaraz potem pognał do Chrisa. Amy spojrzała na mój brzuch i się uśmiechnęła.
- A wiecie co to będzie - spytał zaciekawiony Chris.
- Dziecko - powiedział Andy z uśmiechem na ryjcu.
- Nie mów że nie byliście u ginekologa - krzyk matki zawsze na niego działał.
- Nie było czasu, jutro w nocy idziemy - na godzinę o której Andy miał wstać robiło mu się nie dobrze.
- Wieczorem jedziecie - zdziwił się Chris na tą wiadomość i czekał na odpowiedź,
- Nie o szóstej rano - Amy's Facepalm
- A co zrobisz jak zacznę rodzić o 5:30 - spytałam i oczekiwałam jego odpowiedzi.
- Biersack zaradzi - ile razy ja już to słyszałam.
Przy drugim spotkaniu jego rodzice okazali się super ludźmi. Gadaliśmy tak sobie, aż zaczęło ciemnieć. Jestem zmęczona podróżą i usnęłam na ramieniu Andy'ego. Wiem tyle że prze teleportował mnie do łóżeczka. 
RANO
Trzeba wstawać jechać do ginekologa. Ashley już nie spał Chris i Amy również. Wsiedliśmy w samochód i jazda. Na miejscu Andy pomógł mi wysiąść. Nie czekaliśmy długo może dlatego że byliśmy pierwsi. Miła pani poprosiła mnie abym usiadła na stole. Jak zawsze polała mnie tym płynem i dotykała mi brzucha tą wkurwiającą maczugą.
- Wie pani co będzie z naszego fasolka - spytał Andy oczekują niecierpliwie odpowiedzi.
- Wiem że to będzie....

CDN....
Jestę chuję i czekam na bezczelności w komentarzach :P Teraz idę się do łóżeczka czekać hejty i dissy. Napiszę jak mi się zachcę :P nie no żartuje powinno był za dwa dni gotowe, ale nie musi :D miłych ostatków z wakacji :*

5 komentarzy:

  1. "Biersack zaradzi" XD. Zginiesz, Marianie, zginiesz w męczarniach, zginiesz pod moim niemieszczącym się w drzwiach wujkiem -,-" Czekam.

    OdpowiedzUsuń
  2. No ale żeby skończyc w takim momencie? ;-;
    Pisz szybko next'a ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojj , Marianku , mój toporek już na ciebie czeka , huehuehue ;D
    Rozdział po prostu zajebisty no akcja z rodzicami.. bezcenne *.*

    Czekam na next'a ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaha świetnie *.*
    Ale ja Cię zajebie za kończenie w TAKIM momencie >;
    Czekam ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. asdfghjkl jeden z lepszych rozdziałów <3 Czekam :3

    OdpowiedzUsuń